Herzlich willkommen auf der Internetseite
des Jagdverein 'Jenot' in Paslek

Es ist ein Hobby, eine Leidenschaft, eine Wissenschaft, ein Handwerk. Die Jagd ist für ihre Liebhaber ihr ganzes Leben, eine Form der Selbstverwirklichung. Es wird mit vielen großen Emotionen verbunden und ganz oft als Vorwand benutzt um der Natur ein Stück näher zu kommen. Die Gegner der Jagd kritisieren den zynischen Umgang mit Lebewesen die als Schießscheiben für harte mit Flinten bewaffnete Typen dienen. Allerdings ist Jagd für eine steigende aber kleine Gruppe von Menschen eine professionelle Methode zu einer optimalen Allokation natürlicher Ressourcen. Zu dieser Gruppe gehört natürlich auch unser Verein.

Welcome to 'Jenot' hunting association
in Pasłęk

Hunting has many faces. It is a hobby, passion, skill and knowledge. For its supporters, hunting is a way of life. It evokes emotions and allows to get closer to nature. For its opponents, it is a cynical way of treating living creatures as shooting targets. However, for growing, yet still a small group, hunting is a professional management of the natural resources to maintain sustainable environment. And members of our our association belong to this very group.

Podziękowanie Prezesa Koła Andrzeja Kutkiewicza

 

Jeśli żywot na świecie szczęśliwy

Nie może być inszy jeno być myśliwy…”

Samuel Twardowski 

Prezes Andrzej Kutkiewicz     

Ten cytat był dla mnie szczególnie ważny i odzwierciedlał moje podejście do łowiectwa,  które traktowałem jako ogromną przyjemność poprzez bliskość obcowania z przyrodą, możliwość przebywania wśród Kolegów którzy zawsze byli pasjonatami łowiectwa w dobrym rozumieniu tejże pasji, cechowała ich koleżeńskość, dbałość o odpowiednią wiedzę i jakość myślistwa.  W tej atmosferze, w czerpaniu z Ich doświadczenia, odpowiednich sposobów zachowania, wzajemnego szacunku wobec szeroko rozumianego otoczenia myśliwych / mam tu na myśli rolników z nami sąsiadujących, administrację sprzyjającą łowiectwu, Szkoły z ich uczniami itp. itd../ przeleciało mnie ponad czterdzieści cztery lat w łowiectwie , w Kole Łowieckim „Jenot” w Pasłęku. Muszę dodać ,że ponad 40 lat uczestniczyłem w pracy Zarządu Koła /początkowo jako Skarbnik, potem jako Prezes Koła./nieprzerwanie i z satysfakcją…

 

 

I stało się… 14 lutego 2022 r. w związku z podeszłym wiekiem i stanem zdrowia złożyłem rezygnację z pełnienia funkcji Prezesa Koła. Można to rozumieć jako …”zejście ze sceny niepokonanym….”  W pewnym sensie pustkę wypełnia mnie przemożna chęć napisania paru słów wspomnień o tym minionym czasie, o wspaniałych Kolegach, którzy już odeszli do Krainy Wiecznych Łowów ….

 

Prawdopodobnie nie uda mnie się dochować chronologii w tym względzie, ale nie będzie to miało większego znaczenia.

 

Gabryś Głuch, wieloletni Łowczy w naszym Kole /jeszcze wtedy Nr 2 w nazwie Koła/ doskonały znawca dzików, potrafił bezbłędnie wytyczać pędzenia w polowaniach, wspaniały kucharz i gawędziarz, nikt tak jak On nie potrafił przyrządzać dziczyzny, dosmaczać smażonych opieniek itp. Zawsze można było Go spotkać przy starych domkach, wypić z Nim kawę i posłuchać przeróżnych opowieści. Z racji, że  miałem dobre psy, czasami jeździliśmy z Gabrysiem na kaczki / na tzw. sady /- wyśmienicie strzelał do pióra… 

 

Jan Mańko, również znakomity Łowczy w n.Kole / wtedy wybory odbywały się co 2 lata/ z kolei znawca samców zwierzyny płowej. Posiadał w swojej kolekcji złoto i srebrno- medalowe trofea. Był też doskonałym wędkarzem i znakomicie przyrządzał ryby.. Bardzo często bywałem w Jego gościnnym domu i równie często grywaliśmy w karty przy kieliszeczku. Zdawał się być wymagającym i srogim ale jednocześnie szlachetnym Kolegą...

 

Tadeusz Rudziński, wieloletni Prezes Koła, miało się wrażenie że był nim zawsze. Doświadczony, towarzyski i koleżeński myśliwy, wychowawca wielu pokoleń myśliwych. Tadeusz od zawsze był działaczem w strukturach Wojewódzkich, Okręgowych PZŁ, uczestniczył w Komisjach egzaminacyjnych, wyceny trofeów itp. Prezes Rudziński był doskonałym strzelcem, wielokrotnie reprezentował Okręg w Mistrzostwach Polski w Strzelaniach Myśliwskich. Miałem  przyjemność kilkakrotnie uczestniczyć w Zawodach będąc z Nim  w ekipie. Rzadko się spotyka takich Myśliwych, jakim bez wątpienia był Tadeusz…  

 

Henryk Mikołajczyk, Łowczy Koła w czasie budowy domu myśliwskiego w miejscowości Bielica-kolonia. Od Jego imienia uchwalono nazwę „Henrykówka”, zmiana nazwy naszego Koła to też za „pośrednictwem” Henia, który w jednym z miotów pozyskał dwa jenoty / bodajże pierwsze w historii polowań w n/Kole… Pamiętam jak razem z Heńkiem szukaliśmy materiałów do budowy, drewna na konstrukcję budynku, który w zamiarze budowany był w tzw. pruskim murze, odpowiednich cegieł /odwiedziliśmy w związku z tym wiele cegielni/. Zapał jaki przejawiał Heniek dla idei budowy był godny podziwu. Świetny kompan, zaangażowany Łowczy i kompetentny budowniczy, społeczność Koła wiele Mu zawdzięcza….

 

Lucjan Szokal  - w krótkim okresie był Prezesem zarządu Koła, ale też przez kilka kadencji był Przewodniczącym Komisji Rewizyjnej. Stonowany, cieszący się autorytetem wśród kolegów myśliwych za głęboką wiedzę, doświadczenie i  empatię….  

 

Mikołaj Skrzypiec – gościnny, serdeczny Kolega, doświadczony myśliwy i doskonały strzelec. Brał kilkukrotnie udział w zawodach strzeleckich- szczebla powiatowego.

 

Andrzej Bondaruk – również gościnny, zawsze uśmiechnięty, drzwi Jego domu były zawsze otwarte dla kolegów myśliwych.  Będąc w łowisku w rannych godzinach, można było spotkać Andrzeja, który szukał krów jadąc powolutku swoim ciągnikiem /w kabinie zawsze leżała dubeltóweczka, tak na wszelki wypadek/…

 

Franciszek Sitarz – Jego słynne powiedzonko: „ranek to Panek jak mówi Franek” było przez Niego urzeczywistniane w praktyce, preferował poranne polowania. Gawędziarz, etyczny i doświadczony myśliwy.  Sztucer zabierał ze sobą podczas gdy udawał się do młodnika” aby nawozić” świerczki. Podobno kiedyś w takiej sytuacji pozyskał dzika!....

 

Stanisław Lemański – wyjątkowo przyzwoity Kolega, wyróżniający się hojnością w pomocy dla wszelkich inicjatyw w Kole. Nigdy nie „gonił” za efektami w pozyskiwaniu zwierzyny i profitami z uprawiania myślistwa. W Jego gospodarstwie rolnym, dziki często wyrządzały dotkliwe szkody ale Stanisław nigdy nie próbował wystąpić o odszkodowanie. Jego urok osobisty, życzliwość pozostanie w pamięci kolegów….

 

Wspominam także Kolegów, którzy odeszli do  Najpiękniejszej kniei, dla których łowiectwo było prawdziwą pasją – nie opisywanych powyżej – jak: Janusz Młynarczyk, Ryszard Horoszkiewicz, Mieczysław Niegowski, Jan Piotrowicz, Henryk Gibalski, Eugeniusz Turczyk, Wladysław Ławrowski,  Alfons Wojciechowski, Bogusław Zielonka,  Andrzej Stocki i innych, wspaniałych myśliwych naszego Koła, którzy z pewnością pozostawili po sobie wiele zasług i wspomnień …

 

Jest taka zasada, że „ nie należy się smucić z powodu odejścia zmarłych, ale być wdzięcznym, że żyliśmy z nimi”…   

 

Z rzewnością wspominam „ rykowiska”, które organizowaliśmy jeszcze w starych domkach, z doskonałą kuchnią Gabrysia, poranne budzenia i rozjeżdżanie się po poszczególnych uroczyskach, wieczorne nasłuchiwanie ryku jeleni byków, ich walki na Słobickich łąkach….

 

Podobnie polowania na kaczki z synem Maćkiem, Stefanem Łagodzińskim, wielokilometrowe wędrówki z psem i powroty z pełnymi trokami kaczek. Stawki na łąkach Marianki, Robit aż pod Łukszty, wszystkie „dołki kukurydziane”, stawy na wąwozach były przez nas i doskonałego psa  Morusa opolowywane z sukcesami. A propos Stefana, to największy znawca gęsi. Polowania na gęsi, poranne rozstawianie Kolegów przez Stefana na stanowiskach / z ogromnym znawstwem zwyczajów i zachowań gęsi / to była zawsze ogromna przyjemność. Wracając do Psów, które towarzyszyły nam w polowaniach na kaczki, piżmaki, gęsi, dziki itp. – muszę o nich wspomnieć: cocker spaniele Bella i jej córka Nela, wspaniałe towarzyszki polowań, szczególnie Nela, zwariowana na tle polowań na kaczki i piżmaki , doskonale płoszyła i pięknie aportowała, potrafiła zdjąć kaczora z widełek gałęzi dużej łozy / myśmy go nie zauważyli/.  Morus – foxterier, dostałem go/ już dorosłego/ od Pana Pierchorowicza  i od pierwszego dnia u nas, bez szkolenia – był doskonały, mądry, nie było dla niego przeciwnika. Odmawiał płoszenia kolejnych trzcinowisk widząc, że już wszyscy mają  pełne troki / po prostu odwracał się do nas tyłem i tylko spoglądał nie reagując na nasze prośby i polecenia/.  Terra – piękna jagdterierka – przyniosła ją do naszego domu córka  Kasia, suczka była b.zabiedzona, zapchlona i wystraszona. Odwdzięczyła się nam piękną pracą w norach. I wreszcie Bej – piękny, brązowy wyżeł niemiecki. Doskonały, wyszkolony przeze mnie aporter, płochacz o przepięknej stójce- cudowny, nieodżałowany towarzysz naszych polowań. Bej był poważnie raniony przez postrzelonego dzika, odyńca, który był raniony breneką strzelaną przez Maćka na kolonii-Marianka. Dzik przeszedł parę kilometrów i dopiero na trzeci dzień, ponownie wytropiony w tarninach wąwozowego stawu- padł już od sztucerowego strzału syna. Śmiertelnie raniony, w agonii zaciął kłami Beja, który do niego doskoczył. Potężnie ranionego Beja zszywał nasz kolega –weterynarz, Kol. Wysokiński.  Bej doczekał potem z nami psiej starości. Wszystkie te kochane przez naszą Rodzinę pieski, towarzyszące pięknym polowaniom, polują teraz na Zielonych Łąkach…. Aktualnie jest z nami, ulubieniec Wisi, beagle Short – pies rasy myśliwskiej, a i owszem dużo myśli ! .. o jedzeniu.,

 

Rozpisałem się o psach, które towarzyszyły nam w polowaniach. Byłbym nieuczciwy nie wspominając o upolowanej zwierzynie, wiadomo że, cieszyły mnie pozyskane trofea:    „złotomedalowy” rogacz, czy „srebrnomedalowy” odyniec, wieniec jelenia-byka itp. ale też wiele innych rogaczy, saren-kóz, dzików, zajęcy, które pozyskiwałem podczas polowań zbiorowych i indywidualnych.

 

Pragnę napisać kilka zdań o aktualnej sytuacji w PZŁ, o swoich spostrzeżeniach oraz wątpliwościach dotyczących dalszego istnienia i przyszłości Zrzeszenia. Zmiany polityczne, które przetoczyły się przez nasz Kraj, nie były bez wpływu na warunki w jakich znalazł się Związek Łowiecki.  Poszukiwanie wyimaginowanego „wroga” odbyło się również kosztem myśliwych, których raptem zaczęto nazywać „mordercami’, rozpoczęła się raptem - nomen omen – „nagonka” w prasie, telewizji itp. ukazująca łowiectwo w niesprawiedliwie złym świetle. W błyskawicznym tempie rozpoczęła się wymiana kadr w organach Związku, zastępowanie kompetentnych i doświadczonych działaczy miernotami – było nagminne i nadal trwa. Życie w okręgach i kołach toczy się swoim torem ale niepewność w jakim kierunku potoczą się sprawy łowieckie dotyczy wszystkich, a wątpliwości co czeka społeczność myśliwych nie pobudzają do działania. Bylejakość ma wpływ na” dochodzenie do głosu” osób niekompetentnych, niezaangażowanych i nieetycznych.  Większość myśliwych nadal realizuje swoje obowiązki należycie, czynnie uczestniczy w zwalczaniu afrykańskiego pomoru świń itp.  Niemniej jednak nie jest nam obojętne to co dzieje się na szczytach władzy i ciągle liczymy na mądre, kompromisowe i wyważone rozwiązania decydujące o przyszłości łowiectwa. Nie wolno zapominać o wiekowej tradycji, wpływu łowiectwa na kulturę, ochronę przyrody, ochronę gatunkową dzikich zwierząt, dbanie o prawidłową, zrównoważoną gospodarkę łowiecką itp

 

Wracam do wspomnień dotyczących naszego Koła, które w tym roku obchodzić będzie Jubileusz 75-lecia istnienia, działalności, aktywności poszczególnych członków itp.. O wielu Kolegach już pisałem, niemniej jednak moim obowiązkiem jest wymienienie myśliwych aktualnie angażujących się w działalność Koła i tworzenie jakości i dobrostanu KŁ „Jenot”: Zbigniew Perłowski, Jan Adamczyk, Jan Chłopicki, Mariusz Murawski, Franciszek Strzelecki, Tadeusz Ratyński, Ryszard Gajownik, Eugeniusz Kogut, Aleksander  Koniecko, Henryk Koniecko, Krzysztof Sitarz, Marek Jarosz… Z pewnością nie jest to pełna lista Kolegów myśliwych, dzięki którym można było np. organizować Bale Myśliwskie – bardzo cenione przez uczestników, Jubileusze Koła – pełne klasy i rozmachu, polowania dewizowe –poprawiające w sposób znaczący finanse Koła, polowania zbiorowe, które przebiegały zawsze bezpiecznie itd  Ad. Polowań dewizowych – często gościliśmy myśliwych z Danii, którzy upodobali sobie atmosferę naszego Koła, dobrych podprowadzających, serwowane dania itp. Muszę tu wspomnieć o bezsprzecznym udziale w tworzeniu właściwej atmosfery wokół polowań dewizowych, mojej córki Adrianny, która przez wiele lat była tłumaczem podczas tychże polowań. Rene Frandsen ze swoją grupą byli przyjaciółmi Koła i b.często, efektywnie u nas polowali. Rene nawet przyjechał do Pasłęka,  aby uczestniczyć w obchodach Jubileuszu 70-lecia Koła….Wspomnieć należy również o Paniach, które prowadziły rachunkowość – Wisia, moja żona i Basia Adamczyk, serdecznie Paniom dziękuję za zaangażowanie, kompetencję i rzetelne prowadzenie przez lata /w różnych okresach/  rachunkowości Koła.

 

Nie mogę pominąć współpracy n/ Koła z Zarządem Okręgowym w Elblągu. Przez wiele kadencji, Koledzy z naszego Koła, głównie Tadeusz Rudziński, moja skromna osoba i wielu innych – uczestniczyliśmy aktywnie w pracach Zrzeszenia, w poszczególnych Komisjach, Radzie Okręgowej itp. Miałem w związku z tym okazję poznać i współpracować z niebywale wspaniałymi Myśliwymi i pasjonatami łowiectwa, Zygmunt Rozmiarek, Henryk Szkutnik, Wieńczysław Tylkowski, Stanisław Łaga, Jerzy Józefiak i wielu innych…. A także Bolesław Szatrański, Andrzej Czapliński , Kazimierz Olechnowicz, synowie Henia Szkutnika / o wiedzy godnej podziwu/ … A, przeurocze Panie, pracujące w administracji Zarządu: p. Zosia , p.Elżbieta, p.Halinka…naprawdę wspaniałe czasy, wspaniali Ludzie !!

 

A Koledzy z sąsiadującego i współpracującego z nami Koła łowieckiego „Bóbr” w Pasłęku, koła wielce zasłużonego w Elbląskim Zrzeszeniu z równie wspaniałymi Łowcami: Stanisław Pankalla, Jerzy Przybylski, Tadeusz Lewiecki, Zenon Ficak …. I obecnie działający – Zdzisław Rutkowski, Grzegorz Orłowski, Jerzy Łacina i wielu, wielu innych. 

 

Przepraszam, że być może nie wspomniałem o Wszystkich Kolegach w tych jakże skrótowych wspomnieniach. Pragnę serdecznie podziękować myśliwym naszego Koła, funkcyjnym i pozostałym, Kolegom z Elbląskich Kół, itd. Cieszę się, że mogłem z Wami dzielić tą ,jakże piękną przygodę.

 

                                                                                                   Darz Bór

                                                                                         Andrzej Kutkiewicz     / luty 2022 r./